I wtedy przynieśli kocioł pomidorowej zupy, ale ja gdzieś usłyszałam, że jakaś grupa kobiet, która też pozostała na terenie obozu, wychodzi, idzie do domu. Postanowiłam, że z bratem pójdziemy. Na wolność wyjść... jak najszybciej nie być tutaj, bo nie wiadomo co się stanie. Także następnego dnia z kawałkiem koca wyszliśmy gdzie to miasto było czy ten obóz. Nie wiedziałam w jakim kierunku. Szliśmy za tymi kobietami. Po drodze nas jakaś furmanka podwiozła, potem samochód ciężarowy z wojskiem wzięli i zabrali nas z drogi i zawieźli nas do Krakowa do Czerwonego Krzyża. Ale byliśmy na wolności.
Aby nigdy więcej nie było wojen, takich wojen. Teraz na całym świecie panuje epidemia koronawirusa. Czy to też nie jest wojna? Ludzie od siebie oddaleni, dzieci nie mogą z rówieśnikami się bawić, stają się nerwowe, też będą mieć urazy psychiczne. I też cierpienia są. I ludzie umierają samotnie. Dlaczego? Zabrakło czujności na świecie.