Memoria [PL] Nr. 3 / Grudzień 2017 | Page 11

Wystawa w Madrycie została otwarta. Bez wątpienia projekt ten nie ujrzałby światła dziennego bez pańskiego osobistego zaangażowania.

Luis Ferreiro: To była bardzo długa podróż. Dla mnie zaczęła się boleśnie, ponieważ wstępny pomysł pojawił się po tym, jak nagle zmarł mój brat. Dostałem wtedy książkę „Człowiek w poszukiwaniu sensu” Viktora Frankla. Na początku nie chciałem jej przeczytać, bo w tamtym momencie wydawało mi się to nieodpowiednie, ale w końcu ją przeczytałem, wzruszyłem się i poczułem potrzebę podzielenia się historią Auschwitz w jedyny sposób, w jaki wiedziałem, że będę w stanie to zrobić, a więc poprzez wystawę. Tym właśnie zajmujemy się w firmie Musealia. Obecnie przechodzę przez pełen emocji okres, jest on skomplikowany i długi, ale bardzo ciężko mi wyrazić to, jak się czuję. Mam nadzieję, że udało nam się uczynić coś, co pomoże ludziom zrozumieć przeszłość, o ile to możliwe, i będzie podstawą do refleksji nad naszym społeczeństwem oraz społeczeństwem, jakie musimy budować na przyszłość, przynajmniej taką mam nadzieję.

Gdy wraca Pan do początków wystawy – czy wygląda ona tak, jak Pan ją sobie wtedy wyobrażał? I czego się Pan przez cały ten czas nauczył?

LF: Nie jestem historykiem, nie jestem ekspertem w zakresie Auschwitz. Na samym początku otrzymałem propozycję książek, które powinienem przeczytać – było ich ponad 25, plus filmy. Odwiedziłem też stronę internetową. Po zwiedzeniu terenów byłego obozu, gdy wygodnie spałem we własnym łóżku, poczułem, że miałem wiele szczęścia, że mogłem przebywać w cieple, a następnego ranka zjeść śniadanie. Pozwoliło mi to pojąć wartość tego, co posiadamy. Dyrektor Piotr Cywiński powiedział, że są takie rzeczy, których nie powinniśmy brać za pewnik – pokój, który panuje; społeczeństwo, w którym żyjemy. Powinniśmy wziąć pod uwagę zagrożenia ze strony nienawiści, ruchy dyskryminujące tych, którzy są inni, robią inne rzeczy, inaczej myślą lub w co innego wierzą. Dokonałem wielu osobistych odkryć. Na początku wydawało mi się, że ludzie w moim kraju – i właśnie dlatego chcieliśmy rozpocząć projekt w Hiszpanii – nie wiedzą zbyt wiele o historii Auschwitz. Czułem taką wewnętrzną potrzebę. Wiele osób przyczyniło się następnie do rozwijania mojej wizji: Państwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau – nie tylko jeśli chodzi o artefakty, ale także wiedzę, wspaniały zespół kuratorów, projektantów i architektów, wszystkie inne instytucje, które artefakty wypożyczyły. To niezwykle pluralistyczna wystawa, zawiera

w sobie wiele głosów. Mam nadzieję, że odwiedzający zauważą, że nie tylko jeden głos opowiada w niej historię. Można w niej odnaleźć wiele różnych punktów widzenia. Wystawa zadaje wiele pytań i mam nadzieję, że staną się one punktem wyjścia dla refleksji

i poszukiwania własnych odpowiedzi.

Co w Hiszpanii będzie najbardziej zaskakujące dla odwiedzających, co będzie największym wyzwaniem?

LF: Zobaczymy, co ludzie powiedzą, ale kiedy myślę o sobie samym, gdy nie wiedziałem nic o Auschwitz, wyjątkowym uczuciem było zrozumienie, że to wszystko nie działo się

w izolacji, nie zaczęło od komór gazowych. Czytałem wywiad, w którym powiedział pan, że morderstwa to nie był początek, że wszystko zaczęło się od nienawiści, od słów, od polityków dzielących ludzi. Ostatecznie doprowadziło to do morderczej działalności, ale ważne jest zrozumienie szerszego kontekstu.

I ten właśnie kontekst chcemy pokazać na wystawie. Odwiedzających zaskoczy fakt, że ofiary należały do tak wielu grup. Czasami pamiętamy o Auschwitz jedynie w kontekście Holocaustu; owszem, Żydzi stanowią 90 procent ofiar, ale musimy pamiętać, że wśród ofiar znaleźli się również Polacy, Cyganie, sowieccy jeńcy wojenni, Świadkowie Jehowy, homoseksualiści i przedstawiciele innych mniejszości znienawidzonych przez ideologię nazistowską. Zrozumienie, jak wyglądał obozowy świat może być dla ludzi szokujące.

Wraz z całym zespołem podjął Pan ważną, ale ryzykowną decyzję, by nie rozpoczynać wystawy od elementu, który odwiedzający natychmiast rozpoznają. Myśląc o obrazach z Auschwitz, większość chciałaby od razu zobaczyć przeprowadzanie selekcji, jakieś symboliczne przedmioty. Podjął Pan odważną decyzję, by ukazać kontekst, którego ludzie tak naprawdę nie znają – szczególnie poza Polską, ponieważ podróż rozpoczyna się od odległej historii miasta Oświęcim.

Kuratorzy byli bardzo zainteresowani tym tematem i chcieli, by ludzie zrozumieli, że zanim powstał obóz Auschwitz, Oświęcim miał swoją historię. Miasto to funkcjonuje też w teraźniejszości i ma plany na przyszłość. To piękne miejsce, które warto odwiedzić. Istotnym było, by ludzie zrozumieli, że to polskie miasto kiedyś tętniło życiem. Aż nagle nastąpił zwrot w historii. Myślę, że odwiedzający wystawę docenią to podejście, ponieważ może im ono pomóc zrozumieć ogromną tragedię obozu w kontekście drugiej wojny światowej i Holocaustu.

Zna Pan wystawę na pamięć. Czy teraz, przechadzając się po salach, jest takie miejsce, w którym nadal Pan się zatrzymuje?

Jest kilka takich punktów. Oczywiście but ze skarpetką – to bardzo silny element z wielu powodów. Każdy artefakt posiada swój własny wyjątkowy głos i każdy nawiązuje inną dyskusję z każdym z odwiedzających. Dla mnie ten przedmiot mówi, że nic nie wiemy o osobie, do której należał. Została ona wymazana z historii. Nie znamy jej imienia, nie wiemy, ile miała lat i jak wyglądała, ale wciąż jest to dla nasz bardzo wymowny przedmiot – opowiadający także o nadziei. To dziecko zabrano wraz z rodziną do rozbieralni; mówiono ludziom, by zostawiali tam swoje rzeczy. Ten artefakt pokazuje, że nie wiedzieli oni o niczym, nie zdawali sobie sprawy, że inni ludzie mogą być do czegoś takiego zdolni. Przedmiot ten nadal wywiera na mnie wpływ. Ale jest też wiele innych, na przykład sekcja Kanada. Dla mnie chodzi tu o ludzką godność, o to, co ludzie upychali w walizkach, gdy dowiadywali się, że następnego dnia będą o 5 rano deportowani. Wszystkie artefakty zawierają w sobie ten niezwykle wymowny niemy krzyk ostrzeżenia.

Historia zaczęła się od „Człowieka w poszukiwaniu sensu” Viktora Frankla. Czy uważa Pan, że tych kilka lat pracy umożliwiło Panu w jakimś stopniu odnaleźć sens?

Jestem bardzo usatysfakcjonowany. Wraz z zespołem chcieliśmy zrobić coś dobrego. To jest mój mały wkład. Mam nadzieję, że wywrze on pozytywny wpływ na ludzi i całe społeczeństwo. Zrobiliśmy to, co należało zrobić. Jest to dla mnie bardzo ważne i mam nadzieję, że wszyscy zaangażowani w tę sprawę myślą tak samo.

rozmowa z luisem ferreiro, dyrektorem wystawy