Batszewa dagan
Witam was wszystkich. Serdeczne Shalom z Izraela. Trudno mi ukryć moje uczucia. Stoję tutaj i nie wiem, czy to jest prawda, czy sen, że jestem z wami 75 lat po mojej wielkiej eskapadzie cierpienia na tym miejscu. Byłam Schutzhäftling, numer 45 554. Schutzhäftling po niemiecku to więzień pod ochroną, ale tam, to znaczy tu, w tamtej rzeczywistości, w tej, która była tu, słowo to nie oznaczało ochrony. Nie było tam czegoś takiego jak troska o człowieka, czy godność ludzka. Przeciwnie. Nawet szukając w słowniku, nie znajdziesz słowa zwrotu na określenie tego, jak deptano godność człowieka. A więc po co to słowo więzień dodawany jeszcze dodatek ‘pod ochroną’, Schutzhäftling, więzień pod ochroną. Ile w tym pogardy? W diabelskim świecie, gdzie godność człowieka traktowana była jak brud, nie było śladu schronienia od czegokolwiek. Jestem Häftling i ci wszyscy ludzie, którzy byli w lagrze, będą się na pewno bardzo dziwić, ale ja nie miałam pasiaka, bo nie starczyło. I dali mi mundur rosyjskiego żołnierza, na gołym ciele i nogi były owinięte szalem modlitwy przyjętej u Żydów. I miałam holenderskie trepy, dwa nierówne.
A co zrobili ze mną jeszcze? Oprócz numeru, który mi wytatuowali, który jest dzisiaj zupełnie tak, jak był wtedy, bo był bardzo dobrze wytatuowany, więc ja przede wszystkim... Nie poznałam siebie i te bloki miały wysokie okna, podniosłam ręce i wtedy poznałam siebie, że to byłam ja. No i najgorszą rzeczą, którą przeżyłam na początku, trudno mi powiedzieć, co mi sprawiło większy ból – wytatuowanie numeru na ramieniu czy coś innego. Wydaję mi się jednak, że najdotkliwszą dla mnie rzeczą była utrata włosów. Dawały mi poczucie kobiecej urody, warkocze uczesane w koronę na głowie; były gładkie i przyjemne w dotyku, były moje! A ich właśnie dotknęła zbrodnicza ręka, zabrała mi tę koronę i zrobiła ze mnie inne, smutne, żałosne stworzenie. Moja dłoń dotknęła gołej czaszki, stałam przed oknem, odbił się w niej kontur twarzy. Obca postać. Czy to jestem ja?! Gdzie moja korona?
Podniosłam ramiona, przed tym to jeszcze powiedziałam, rozpoznałam w lustrze swoje odbicie, nie w lustrze, tylko w szybie, to byłam ja. Moje warkocze i włosy do innych służyły celów. Kto mógł przypuścić, że staną się surowcem na materace lub dywany. Strzyżenie motywowano różnie: że będą wszy na głowie, ale nad wszystkim była ich zmowa, pozbawić mnie ludzkiego oblicza. Włosy zabrane mi pod przymusem odrastały zgodnie z naturą i wbrew wszystkiemu. Wraz z nimi ukryte żyło w sercu marzenie: a może nadejdzie jeszcze jutro? Jutro nadeszło, ale wspomnienia pozostały.