Memoria [PL] Nr. 24 (09/2019) | Page 33

Żydowskie organizacje dobroczynne (m.in. JOINT) oraz Polski Czerwony Krzyż szybko zorganizowały pomoc. Na początku listopada powołano Ogólny Komitet Pomocy Uchodźcom z Niemiec (na jego czele stanął warszawski rabin dr. Mojżesz Schorr) mający na celu koordynowanie działań licznych komitetów lokalnych. W Warszawie powstał Robotniczy Komitet Pomocy z udziałem Bundu oraz tzw. klasowych związków zawodowych. W prasie pojawiły się apele nawołujące do zbierania datków na rzecz deportowanych – żywności, odzieży, koców i pieniędzy. W Warszawie i Krakowie przygotowano miejsca noclegowe dla ponad 4 500 osób, a mniejsze gminy przyjmowały po kilkaset osób. Zebrano także 3,5 mln złotych (700 tys. dolarów), a Joint przejął odpowiedzialność za organizację pomocy, jednocześnie uzupełniając zasoby finansowe o 20 procent całej sumy. [3] Datki złożyli także polscy intelektualiści, m.in. prof. Tadeusz Kotarbiński, Zofia Nałkowska, Jerzy Andrzejewski, Maria Kuncewiczowa, Józef Czapski i in. Wiadomości te wywoływały ostre napaści prasy antysemickiej. [4]

Ringelblum pisał: Na telefoniczny apel Gitermana odezwały się Łódź, Warszawa, Będzin, Katowice, Bielsko-Biała, Kalisz i inne miasta. Zebrano bieliznę, koce, ubrania, pieniądze itd. Giterman powołał cały ruch pomocy na rzecz uciekinierów z Niemiec. W ciągu kilku tygodni pobytu w Zbąszyniu Giterman zdążył zarazić wszystkich swoim niezwykłym poświęceniem. Tysiące nieszczęśliwców dzięki niemu uratowano od śmierci głodowej, tysiącom z pomocą „Jointu” udało się wyjechać za granicę. [5]

Deportowani mieszkali w starych wojskowych stajniach, szkole, młynie, dawnej strzelnicy, hali gimnastycznej przy miejscowym stadionie. Bogatsi wynajmowali pokoje u mieszkańców Zbąszynia. W mieście szybko powstały: żydowski szpital, szkoła, kuchnie, poczta, składy odzieży i wydział emigracyjny, także chór i klub sportowy, który rozgrywał mecze piłki nożnej z miejscowymi. Ruszyły kursy stolarskie i krawieckie. Powołano specjalne biuro poszukiwania rodzin, a także specjalny dział opieki nad dziećmi, szczególnie tymi, które były wysiedlone bez rodziców.

Emanuel Ringelblum

Do Zbąszynia, na polecenie Icchaka Gitermana, pospieszył także Emanuel Ringelblum, który przez pięć tygodni koordynował pomoc z ramienia JOINTu. Działacze tej organizacji pracowali w tym czasie po 18 godzin na dobę, ratując ludzi od głodu i pomagając im wyjechać za granicę. Praca ta ujawniła talenty organizatorskie Ringelbluma i jego umiejętność rozwiązywania problemów. Zachęcał uchodźców do składania relacji z przebiegu akcji, którą uważał za bezprecedensową w żydowskiej historii, a także do mówienia w jidysz (zaprosił nawet Noego Nachbusza, aktora z Warszawy grającego w tym języku). Doświadczenia zebrane w Zbąszyniu wykorzystał później podczas pracy dla Żydowskiej Samopomocy Społecznej w getcie warszawskim i organizując działania grupy Oneg Szabat.

Ringelblum starał się tworzyć uchodźcom warunki do życia w sposób nieurągający ich godności. Nie traktował ich jak żebraków czekających na jałmużnę, zachęcał do przejęcia wielu obowiązków w obozie. W swoim końcowym raporcie odnotował, że spośród 420 pracowników rozmaitych wydziałów obozowych niemal wszyscy byli uchodźcami. Pisał do Mahlera, że ważną rzeczą jest, że w Zbąszyniu nie ma rozróżnienia między „dającymi” a „biorącymi”, że w obozie panują dobre relacje, nieskalane poniżającą filantropią. [6]