kompasem moralnym była wiara, która pozwalała odróżnić dobro od zła, a jednocześnie nie była wykluczająca, zamykająca… Myślę, że przykazanie miłości pozwoliło Witoldowi przetrwać i przekuć słabości w rodzaj wewnętrznej siły, która jednoczyła przeróżnych ludzi.
W raporcie Pileckiego bardzo ważna jest wspólnotowość i to było dla Witolda Pileckiego istotne nie tylko w obozie. W jego przypadku zawsze widać patrzenie na konkretnego człowieka, a nie na to jaką rolę pełni, jakie ma tytuły. To nie są „swoi” i „obcy”.
K.K.: Dokładnie tak. Ja patrzę na niego jak na państwowca. Oczywiście on był Polakiem i był z tego bardzo dumny, natomiast to nie był patriotyzm wykluczający, sugerujący że jeśli ja jestem Polakiem, to inni są ode mnie gorsi. Był dumny ze swego pochodzenia, ale ono było takie inkluzywne, jak to się dziś nazywa. Nie patrzył ani na wyznanie, pochodzenie etniczne czy jakieś przekonania polityczne. Miał oczywiście własne poglądy, co jest wartościowe, bo mam wrażenie, że współczesne media trochę produkują ludzi, którzy własnych poglądów nie mają i są w stanie jedynie cytować tylko to, co wyczytają w Internecie. Ten własny pogląd jest ważny, ale to nie znaczy, że ja nie mogę porozmawiać z kimś kto ma inny pogląd. Zbliża się rocznica pierwszego transportu do Auschwitz i z jednej strony cieszę się, że przypominamy o tym, jak bardzo Polacy cierpieli w obozach. Auschwitz przecież został założony jako obóz do wyniszczania polskiej inteligencji i duchowieństwa, a dopiero potem przekształcił się w ten znany szerzej obóz śmierci i miejsce zagłady Żydów. Dobrze, że o tym przypominamy. Musimy też rozumieć to, że dla Izraela, dla Żydów jest to też bardzo szczególne miejsce i nie możemy – jak to obserwowałem w mediach rok temu – wykorzystywać tego miejsca do akcji o znamionach antyżydowskich. To miejsce powinno nas razem z Żydami jednoczyć, a nie być jakąś kością niezgody. Tu nie chodzi o to, kto się bardziej nacierpiał. Każde cierpienie jest ważne i każde zasługuje na pamięć. Jeśli w taki ton „roszczeniowości” i licytowania się kto więcej wycierpiał wchodzą osoby, które nie mogą pamiętać tamtych czasów, to jest to dla mnie bardzo bolesne. Życzyłbym sobie, żebyśmy się bardziej wzajemnie rozumieli i nie generowali konfliktów, które zupełnie nie są nam potrzebne.
Byli więźniowie Auschwitz na obchodach 79. rocznicy deportacji pierwszego transportu Polaków do niemieckiego obozu Auschwitz. Fot. Marek Lach