dziesięciu lat został deportowany do dużej hali sportowej w Budapeszcie. Mieli zostać przewiezieni do obozu koncentracyjnego Auschwitz. Jego ojciec dał strażnikowi obrączkę ślubną jako łapówkę w zamian za zwolnienie syna. Wtedy widzieli się ostatni raz. Ojciec został później rozstrzelany i pochowany w masowym grobie. Wspólnie z przyjaciółmi odbyliśmy na początku lat osiemdziesiątych niezapomnianą podróż. Pociągiem pojechaliśmy przez Europę do Budapesztu, aby odwiedzić krewnych - zarówno tych, którzy przeżyli Holokaust, jak i później prześladowanych sowieckich Żydów. Krewni zostali deportowani przez nazistów do pracy
w obozach w Austrii, ale zostali wyzwoleni
w 1945 r. Miałem dwadzieścia kilka lat. Bardzo trudno było mi pojąć opowieści o tamtych straszliwych czasach.
Czarny i biały to kolory związane
z przeszłością. Dlaczego zdecydował Pan się na takie portrety?
Dla mnie ten projekt polega na pokazaniu ludzi i ich emocji w możliwie najczystszej formie. Chodzi o historię, którą opowiada twarz. Myślę, że decydując się na fotografowanie w czerni
i bieli usuwasz wszystko to, co rozprasza. Widz skupia się wyłącznie na twarzy.
Zdjęciom towarzyszą poruszające fragmenty historii ludzi. Na poziomie osobistym każda historia ocalałego jest wyzwaniem. Pan stał
z nimi oko w oko i twarzą w twarz. Co było najtrudniejsze w tej pracy?
Spotkanie, rozmowa, pokazanie i udokumentowanie ocalałych z Holokaustu było dla mnie niezaprzeczalnym doświadczeniem. Ten niewyobrażalny fragment historii stał się nagle rzeczywistością. Czasami trochę zbyt realną. W ramach projektu odbyłem wiele podróży w całym kraju. Fotografowanie zawsze zaczynało się od pytań o doświadczenia przed, w trakcie i po wojnie. Niektórzy najpierw wahali się, inni mówili, że nie pamiętają. Ale w końcu wszyscy otwierali się i dzielili swoimi wstrząsającymi losami - czasami po raz pierwszy od czasu, gdy przybyli do Szwecji siedemdziesiąt kilka lat temu. Po sfotografowaniu często byli zupełnie wyczerpani: "Nigdy wcześniej o tym nie mówiłem, nawet moim dzieciom". Ja sam często w tym momencie oczy miałem pełne łez.
Czy któreś z opowiadań poruszyły Pana szczególnie?
Wszystkie historie dotykały mnie na różne sposoby. Ale nie spodziewałem się, że tak emocjonalne będzie spotkanie z ich dziećmi
i wnukami, które uczestniczyły w kilku wywiadach. W niektórych przypadkach po raz pierwszy ocalałe osoby opowiedziały dzieciom o swoich doświadczeniach. Spotkanie tych kilku pokoleń i przyglądanie się, w jaki sposób historia wpływa na ich życie, było szczególnym przeżyciem.
Czy z tych portretów i opowieści płynie jakieś przesłanie do widzów?
"Świadkowie" to projekt wielowymiarowy. To nie tylko wystawa, to sposób na to, aby wiedza o tym, co się wydarzyło, rozprzestrzeniała się poprzez osobiste świadectwa. W ten sposób to nie zostanie utracone... Z roku na rok coraz trudniej spotkać się z tymi, którzy bezpośrednio doświadczyli tej zbrodni przeciwko ludzkości. Rozpowszechnianie wiedzy o okrucieństwach Holokaustu pomaga zwalczać ignorancję, która prowadzi do antysemityzmu i innych form ksenofobii.
Historie ocalałych mają głęboki sens, zwłaszcza dzisiaj, kiedy w wielu częściach świata obserwujemy wzrost ekstremalnych postaw, różnych ideologii nienawiści. Czy te obawy - o losy dzisiejszego świata - można usłyszeć w rozmowach z ocalałymi?
Wielu z nich nigdy nie opowiadało swojej historii. Nie dzieliło się tym, przez co przeszli. Jednak teraz widać, iż chcą, aby świat był świadomy, ponieważ dostrzegają rosnące postawy nienawiści. Są ostatnimi żyjącymi świadkami w Szwecji, którzy byli częścią tamtej straszliwej historii.
Jaka będzie przyszłość projektu?
Moim celem jest, by wystawa była pokazywana również w całej Szwecji, ale też w innych krajach.