„Co się z nami stało? ”
Z okazji 73. rocznicy wyzwolenia niemieckiego nazistowskiego obozu Auschwitz w europejskiej prasie ukazał się artykuł autorstwa dyrektora Muzeum dr. Piotra M. A. Cywińskiego.
Tekst opublikowany został jednocześnie, w wydaniu tradycyjnym lub/i online, w następujących gazetach: „Le Soir” (Belgia), „Hospodárské noviny” (Czechy), „Le Monde” (Francja), „El Pais” (Hiszpania), „Haaretz” (Izrael), „Frankfurter Allgemeine Zeitung” (Niemcy), „Gazeta Wyborcza” (Polska), „Kommiersant” (Rosja), „SME” (Słowacja), „La Liberté” (Szwajcaria), „Népszava” (Węgry), „La Repubblica” (Włochy).
Dr. Piotr M. A. Cywiński
73 lata temu ostatnich siedem tysięcy więźniów KL Auschwitz zostało wyzwolonych przez Armię Czerwoną. Tuż przed ucieczką Niemcy wysadzili ostatnie funkcjonujące komory gazowe i krematoria. Ponad 100 000 więźniów zdołali na czas ewakuować w głąb Niemiec, by dalej wykorzystywać ich niewolniczą siłę roboczą. Ci, którzy przeżyli, przez całe życie nieśli spojrzenia tych, którzy zginęli.
Dziś nie ma już wśród nas Primo Leviego, nie ma Elie Wiesela, Władysława Bartoszewskiego, Israela Gutmana, Simone Veil, Imre Kertesza i jakże wielu, wielu innych. My, powojenni, zostajemy coraz bardziej osamotnieni z bagażem doświadczenia tamtych ludzi i trudno zaprzeczyć, że z owym ciężarem radzimy sobie nadal bardzo słabo. I nie mam na myśli faktografii. Cały nasz świat żyje coraz bardziej tak, jakby niewiele nauczył się z tragedii Szoa i obozów koncentracyjnych.
A miał wszak – świat nasz cały – po wojnie wyglądać inaczej. Na skalę globalną próbowano powołać instytucje dialogu i współpracy – choćby, na samym szczycie, Organizację Narodów Zjednoczonych. W dużo głębszej mierze, na zachodzie Europy rozpoczęto proces zbliżania się państw, narodów i społeczeństw, które dziś znamy pod nazwą Unii Europejskiej – tworu powstałego na bazie wspólnego rynku, który w miejsce dawnych modeli współistnienia, opartych na iluzorycznej równowadze sił, przyjął za główne fundamenty współpracę i pogłębiającą się współzależność państw członkowskich.
Przyjęto nowe ramy prawne zbrodni przeciwko ludzkości, ONZ ustanowiło definicję zbrodni ludobójstwa. Doceniono rolę organizacji pozarządowych, których rozkwit po wojnie wzmocnił wpływy społeczeństwa obywatelskiego na instytucje rządowe. Sam kształt owych samozwańczych struktur społecznych przestał odwzorowywać kulturę paramilitarną, tak często obecną przed wojną w różnego rodzaju bractwach, korporacjach i towarzystwach. Wśród Kościołów i organizacji religijnych powiało nowym duchem ekumenizmu. Gdyż wydawało się po wojnie, że świat trzeba przemyśleć na nowo. Przecież ta wojna była inna od wszystkich, poprzez tragedię ludności cywilnej. Auschwitz stał się tego najpełniejszym symbolem.
Na realną sprawiedliwość zabrakło już wówczas odwagi. Spośród około 70.000 esesmanów pracujących w obozach koncentracyjnych i zagłady, jedynie około 1650 zostało po wojnie skazanych. W większości na irytująco niskie kary kilkuletniego więzienia, często orzekane w zawieszeniu. Jak tu się dziwić, że wielu innych czuło się później bezkarnymi…
Dziś widzimy, jak bardzo te powojenne wysiłki – jakby nie były słuszne i przemyślane – nie wytrzymują próby czasu. Na kolejne odsłony udobójczego szaleństwa nie potrafimy reagować skutecznie.