MANEzette #2 1\2014 | Page 54

Dzieło [Adventure] [Fantasy] [Slice of Life] Autor: Hoffman Środek nocy, las Everfree. Po mokrej od deszczu ziemi niespokojnie stąpał dostojny, ubrany w  czerwono-złote szaty i  charakterystyczny kapelusz czarodzieja jednorożec. Chciał galopować, jednakże jego zmęczone ciało mu na to nie pozwalało. Po jakimś czasie, pocieszony faktem, że nic go nie ściga, ogier oparł się o  jedno z  drzew, by trochę odsapnąć i  zebrać siły. Jego odpoczynek nie trwał jednak długo. Bez wątpienia coś czaiło się na niego, jakieś dzikie stworzenie, ukryte między zniekształconymi, przerażającymi drzewami, przyczajone za wijącymi się krzewami. Jednorożec nie miał żadnych wątpliwości. To nie był szum liści na wietrze, ani żaden rwący potok, płynący nieopodal. To był potwór, któremu najwyraźniej burczało w  brzuchu. Po kilkunastu trzymających w  niepewności minutach, ogier dotarł na miejsce. Zmęczony i  ubłocony, ujrzał królewski zamek, oświetlany przez blade światło Księżyca, w  którym to kilka dni temu uwięziona została księżniczka Luna... Nie, to nie była ona. To była przepełniona zawiścią i  żądzą władzy Nightmare Moon. To właśnie w  jej sprawie, na polecenie księżniczki Celestii, do zamku przybył Spirit Malice, jeden z  nadwornych magów, służących interesom Equestrii. Jeden z  gwardzistów, widząc zadrapania na twarzy jednorożca oraz jego poszarpane, ubłocone szaty, natychmiast zerwał się z  miejsca. – Sir, co się stało? – zapytał z  niepokojem rosły ogier ubrany w  srebrną zbroję. – Pańskie przybycie opóźniło się o  godzinę! Księżniczka umiera ze strachu! I  co się stało z  karetą? – Powoli, powoli. Waćpan raczy pozwolić mi złapać oddech – odparł niechętnie Spirit Malice. – Cóż… Nie spodziewaliśmy się tego. Zaatakowały nas potwory, bestie o  skrzydłach nietoperza i  pazurach jak u  mantykory. W  rzeczy samej, te wybryki natury przypominały mantykory, aczkolwiek były nieco większe i  miały zdeformowane pyski – wytłumaczył jednorożec. – Któż ośmieliłby się stworzyć taką potworność, bo na pewno nie natura… – szepnął do siebie gwardzista, po czym znów zwrócił się do maga. – W  każdym razie, rozumiem, że załoga jest… – Nie wyciągajmy pochopnych wniosków. Wszyscy zdołaliśmy uciec o  czasie, jednakże rozdzieliliśmy się. Byłbym rad, gdyby wysłano oddział poszukiwawczy – poprosił Malice, po czym skierował swe kroki w  stronę bramy zamkowej. – Oczywiście, ale sir… – Gwardzista zatrzymał jednorożca, by zwrócić mu uwagę na ubłoconą szatę, ubrudzone w  wielu miejscach futro i  nieuczesaną grzywę, sterczącą spod kapelusza. – Czy nie sądzi pan, że wobec oblicza księżniczki Celestii, taki stan jest... nieco niestosowny? – Wartości kucyka nie ocenia się po jego wyglądzie – mruknął zimno Spirit Malice, po czym wszedł do zamku, zostawiając na głównym korytarzu ślady z  błota. Będąc w  środku, jednorożec robił dobrą minę do złej gry. Starał się nie zwracać uwagi na podejrzliwe, dosyć znaczące spojrzenia gwardii i  starszyzny, która także została wezwana w  związku z  ostatnim incydentem. Zachowując pozorną pewność siebie, Spirit Malice udawał, że jest w  pełni sił i  zachowywał się tak, jakby jego szaty wciąż były w  doskonałym stanie. Szybkim krokiem pokonał główny korytarz, a  następnie wielkie schody, aż w  końcu znalazł się w  hali chwały. Jednorożec odnalazł wzrokiem najbliższego strażnika i  zapytał o  księżniczkę Celestię. Jak się okazało, władczyni Equestrii przebywała w  komnacie swej siostry. 54