MANEzette #2 1\2014 | Page 52

Transformers: The Movie – recenzja filmu Powiedzcie szczerze, z  czym kojarzy się wam wyraz “Transformers”? Pewnie tylko z  filmami w  reżyserii Michała Zatoki, pełnymi eksplozji, efektów specjalnych i  wypiętą pupą Megan Fox. Ares Prime A le trylogia Baya nie była przecież pierwszym obrazem z  robotami z  planety Cybertron. Wcześniej było mnóstwo innych generacji figurek, seriali, o  genialnych komiksach nie wspomnę. Dziś skupimy się na pierwszej animacji kinowej, który dla każdego fana TFów jest niczym Biblia. Oto przed wami recenzja obrazu Transfomers: The Movie z  roku 1984. Zanim Bóg stworzył Wszechświat, była pustka. A  zanim powstał film, były dwa sezony kreskówki. Kinówka stanowi pomost między sezonem drugim i  trzecim. Dla wielu była pretekstem, aby pozbyć się starych postaci i  wrzucić kompletnie nowe. Tutaj naprawdę umiera i  ginie tyle postaci, że za pierona się ich nie zliczy. W  każdym razie już w  pierwszych scenach pojawia się gigantyczna planeta z  rogami i  kłami, po czym na przystawkę zżera inną planetę, jej mieszkańców, budynki i  cywilizację. I  to 52 bez żadnej popitki. Oto poznajemy jednego z  antagonistów – Pożeracza Światów, Wcielenie Chaosu… Antagonistę Primusa, Niszczyciela, czyli Unicrona. Dalej mamy ciekawą czołówkę, w  której otrzymujemy informacje na temat tego, co się działo przez 20 lat między nim a  sezonem drugim. Decepticony przejęły Cybertron, a  Autoboty siedzą na dwóch otaczających go księżycach i  próbują go odbić. Niestety brak im energonu, aby przeprowadzić atak. Optimus Prime wysyła swoich żołnierzy na Ziemię, aby przywieźli brakujące zapasy. Zły Megatron przechwytuje jednak wiadomości i  sam postanawia działać. Napada na statek, wybija wszystkie Autoboty i  używając statku jako zasłony, chce powbijać na pale pozostałe na Ziemi Boty. Tak z  grubsza wygląda wstęp. Co mamy dalej? Całą plejadę nowych postaci – żółtodzioba Hot Roda, starego weterana Kupa, walecznego Springera, opie- kunczą i  zwinną Arcee, poważnego i  odpowiedzialnego Ultra Magnusa, szybkiego Blurra…. Dużo ich, nie? Jak wspominałem – stare precz, witaj nowe. Ci koleżkowie są nowymi bohaterami, spychającymi starych na emeryturę lub do grobu. Później dołączają nowi, barwni herosi i  złoczyńcy, ale ja spoilerować nie będę. Za bardzo. Autoboty i  Decepticony robią to, co umieją robić najlepiej – walą się po mordach, strzelają do siebie, fruwają po niebie i  rzucają epickimi tekstami na stosach trupów. Sceny bitew i  walk od strony technicznej zostały dobrze zrealizowane w  porównaniu z  serialem. Są efektowne i  przejrzyste, fundują nam całkiem solidną dawkę robociej przemocy. Ale nie brak tu też elementów chwytających za serce… a  takim jest śmierć Optimusa Prime. Mówię wam, ludzie, kiedy ten film miał premierę, dzieciaki wyły po salach kinowych i  wychodziły z  kina. Oprimus Prime, jedyna