Muzyka na cztery kopyta
[comedy] [slice of life]
Autor: Frey
Nie skłamię jeśli powiem, że każdy z nas uwielbia muzykę? Mam rację?
Połączmy świat muzyki, którą kochamy z jednym z naszych ulubionych seriali.
Drq
D
wójka backgroundowych
kucyków. Nieco porywczy
i szalony jednorożec oraz
jej nowa przyjaciółka, stonowana
i spokojna klacz kucyka ziemskiego. Tak, Vinyl Scratch i Octavia. To
właśnie o tej dwójce opowiada
„Muzyka na cztery kopyta”.
Opowiadanie w chwili pisania
tego tekstu to jedynie pierwszy
rozdział, wstęp i zalążek całej historii która, jak określa sam autor,
będzie najbardziej zwariowanym
wydarzeniem w ich życiu. Czemu
więc tak mały kawałek tekstu
przykuł moją uwagę? Już wyjaśniam: od pierwszych zdań
opowiadanie wprowadza nas
w swój klimat, jasno określa, w jakim świecie będzie działa się cała
akcja. Początkowa finezja w opisie
prowadzonej przez Vinyl imprezy
wystarczyła, bym wsiąknął w tekst
bez reszty. Autor doskonale poradził sobie ze zbudowaniem
klimatu miejsca. Nie skłamię, jeśli
napiszę, że poczułem się zupełnie
jakbym znalazł się między tymi
kucykami. Dalej twórca odkrywa
13
przed nami pewne aspekty życia
znanej i cenionej DJ, jednak nie
mogę ich zdradzić za wiele, zepsułoby to wam zabawię w ich
odkrywaniu, prawda?
Na uwagę zasługuje świetne
przedstawienie postaci. Dwójka
muzyków nie posiada kwestii mówionych w serialu, więc nie mamy
nawet skrawka informacji o tym,
jakie one są prywatnie. Autor zaproponował swoje kreacje tych
kucyków. Z miejsca przypadły mi
one do gustu. Vinyl jest niebojącą
się niczego, umiejącą wyrażać
swoje zdanie klaczą, zaś Octavia
jest tą ułożoną, choć też potrafi
pokazać pazur. W tekście te dwie
postacie pasują do siebie idealnie,
mimo iż występują razem przez
niewielki jego fragment. Jak to potoczy się dalej?
Kolejną rzeczą, która przypadła
mi do gustu, jest klimat. Mimo iż
tekstu jest niewiele, jest on tutaj
zbudowany naprawdę przyzwoicie
i co najważniejsze – wciąga. Czytając, przeskakujemy z miejsca na
miejsce: z sali pełnej bawiących się
kucyków do domu przyjaciółki Vinyl, by potem zawitać do jedej
z knajp Canterlot. Każde z tych
miejsc jest na swój sposób charakterystyczne i składnie opisane.
Każde z nich ma też swoje smaczki, coś, co wprawia mnie
w zachwyt. Ot, zwykłe napomknięcie o kucyku mierzącym się
z butelką Wonderbolsa, czy irytacja przyjaciół z powodu użycia ich
prawdziwych imion, których nie
znoszą. To wydają się być nic nieznaczące pierdółki, jednak diabeł
tkwi w szczegółach.
Reasumując. Niestety, na chwilę obecną opowiadania mamy
niewiele, więc i sama zapowiedź
jest krótka. Pozostaje mieć nadzieję, że autor utrzyma wysoki
poziom zaprezentowany w pierwszym rozdziale. Zachęcam każdego melomana do zapoznania
się z tym tekstem. Spotkacie tam
świetnie wykreowane twórczynie
tak różnych gatunków muzyki,
zobaczycie zderzenie dwóch zupełnie odmiennych światów. Jak to
się skończy? Przekonamy się.