Magazyn Gdański Magazyn Gdański 2019 12 (301) | Page 7

MAGAZYN GDAŃ­SKI Wigilia Bożego Narodzenia Jest taki dzień Tylko jeden Dzień grudniowy Od niepamiętnych lat, w okresie przedświątecznym, kobiety miały zwykle pełne ręce roboty. Musiały przygotować mnóstwo potraw na wigilijną wieczerzę, podawanych tylko w ten jeden dzień. Trzeba też było nakryć stół śnieżno- białym obrusem, pod który rozkładano siano, a na nim obowiązkowo świece i na talerzyku poświęcony opłatek. Wraz z za- błyśnięciem pierwszej gwiazdy siadano do stołu, uroczyście łamano się opłat- kiem i składano życzenia. Po postnym dniu pałaszowano zawzięcie potrawę za potrawą, chwalono barszcz z uszkami, ryby, kluski z makiem, kutię i wszelkie inne domowe pyszności. Chociaż wigilijne potrawy powtarzały się w całej Polsce, to jednak każdy region miał swoje specjały. W Polsce centralnej-kluski z makiem. Na Śląsku-„siemieniotkę”, czyli zupę gro- chową inną niż zwykle oraz „moczkę”. Na wileńszczyźnie rolmopsy śledziowe i obowiązkowo kisiel owsiany. Kisiel ten, podobno obrzydliwy w smaku, jedzono od niepamiętnych czasów „aby się da- rzyło w domu”, ale jeszcze przed wojną, jak mówią wilniuki, obowiązek ten spadł na pana i panią domu, bo młodzież się zbuntowała. We Lwowie podawano na stół strudel ciągniony galicyjski (ciekawe co to była za potrawa). We wszystkich dzielnicach wschodnich na deser jedzono starą jak świat – słynną kutię. Dawniej na Pomorzu ryb nie brako- wało, więc przyrządzano karpia nadzie- wanego, pstrąga w galarecie i śledzie po kaszubsku. Teraz też ryby są, ale dużo ich mniej i jakieś takie wychudzone. Na szczęście są hodowle ryb... Przy wigilijnym stole czas szybko biegnie. Tylko panny wyciągają jesz- cze spod obrusa źdźbła traw wróżące zamążpójście, gospodarz idzie z opłat- kiem do zwierząt posłuchać, co też one mają do powiedzenia w tę dziwną, ta- jemniczą noc. Z dala dobiega srebrzysty dźwięk dzwonów – znaczy, czas na Pasterkę… Wciąż jeszcze piastujemy w duszy wspomnienia z dzieciństwa związane z Wigilią. To zapach świerku, poma- rańczy, pasty do podłóg. Szliśmy na pasterkę w głębokim, i skrzącym śniegu trzymając rodziców za ręce. Po latach Fot. Tomasz Łaszcz znów radość, gdy nasze pociechy szły z nami na pasterkę. Mija rok za rokiem, wiek za wiekiem i w każdą noc z 24 na 25 grudnia śpieszy- my na pierwszą Mszę Bożego Narodzenia, by uczcić narodzenie Jezusa Chrystusa. Pasterka to nie tylko tradycja, ale potrzeba serca. Gdy rozlega się kolęda Bóg się rodzi, moc truchleje czujemy wzruszenie i wiemy, że uczestniczymy w niezwykłej tajemnicy Bożego Narodze- nia. I płyną te najpiękniejsze polskie kolędy śpiewane sercem i duszą, z radością, że jesteśmy razem, że śpiewamy Mu „Lulaj- że Jezuniu”. „Oj maluśki, maluśki, kieby rękawicka”, „Nie było miejsca dla Ciebie”… Halina Wiktor/bs 7