Lego ergo sum 2nd 2018/2019(clone) | Page 23

Spodziewałam się jakiejś odzywki z jego strony, lecz on po prostu głośno się roześmiał, jakby usłyszał kawał.

— Czego się tak chichrasz? — zapytałam zirytowana.

— Tak śmiesznie marszczysz brwi — odpowiedział.

— Co jest nie tak z moimi brwiami? A ty co? Z choinki się urwałeś? Jesteś zielony jak ogórek.

— Masz coś do moich włosów?

— Ja? Nie, skądże! — odparłam.

— Ma się rozumieć — powiedział, po czym niespodziewanie wyciągnął w moją stronę dłoń. — Michał.

— Hania.

Poczułam dziwne ciepło w środku, kiedy dotknęłam jego dłoni. Była mokra od potu, ale nie przeszkadzało mi to, bo sama cierpiałam na tę dolegliwość, przez co rzadko wymieniałam ten gest z ludźmi. Dla niego jednak, sama nie wiedząc czemu, postanowiłam zrobić wyjątek. Sprawiał wrażenie porządnego człowieka. Wiedziałam

o tym, że pozory mogą mylić, dlatego też zachowałam wobec niego pewien dystans.

— Dlaczego siedzisz tutaj sama? — spytał.

— Nieprawda. Jesteś tu ty, choinka i ten pies, co chwilę przebiegający przez ulicę.

— Hania, poważnie — odparł.

Zamyśliłam się na moment, wbijając wzrok w czubki moich butów. Czy byłam aż tak zdesperowana, żeby opowiadać jakiemuś obcemu o swoich problemach rodzinnych? Rozum podpowiadał mi, abym go spławiła, lecz serce stawiało opór.

— Widzisz, moja mama jest lekarzem i akurat jej przypadł dyżur w Wigilię, a ojciec obchodzi święta ze swoją nową rodziną — odpowiedziałam z goryczą w głosie.