Książki które kochamy May 2014 | Page 6

Autor opowiadania : Blog Recenzencki.

Bardzo dziekuje autoce ; Kasi za udostepnienie opowiadania.

Gratuluje talentu i odwagi

-Kaśka, dasz radę - po­wie­działam głębo­ko wierząc, że kto, jak nie ona po­radzi so­bie z tą sy­tuacją?

Wie­działam, że jest jej trud­no. Po raz pier­wszy w życiu widziałam ją w ta­kim sta­nie. Przez kil­ka dni nie da­wała zna­ku życia. Ni­komu. Więc pos­ta­nowiłam za­pukać do jej drzwi.

Nikt nie ot­wierał. Czując, że coś jest nie tak w przypływie nadziei złapałam za klamkę. O dzi­wo drzwi nie były zam­knięte. Wchodząc do do­mu rodziców Kaśki przez ple­cy przeszły mi dreszcze. At­mosfe­ra bo­wiem, ja­ka tam pa­nowała nie wróżyła nic dob­re­go drzwi nie były zam­knięte. Wchodząc do do­mu rodziców Kaśki przez ple­cy przeszły mi dreszcze. At­mosfe­ra bo­wiem, ja­ka tam pa­nowała nie wróżyła nic dob­re­go. Lus­tro, które nieg­dyś zdo­biło ko­rytarz, dziś oz­da­biało je­dynie podłogę mi­liona­mi roz­trzas­ka­nych ka­wałków. Książki, które zaz­wyczaj leżały poukłada­ne na półkach, te­raz można było zna­leźć w każdym kącie, gdzienieg­dzie zos­tały na­wet wyr­wa­ne kar­tki.

Ser­ce przyśpie­szyło swój rytm. Przez myśli przeszły mi naj­straszliw­sze

sce­nariu­sze. Szepnęłam wte­dy do siebie:

-Co tu do cho­lery się stało?

I wte­dy też usłyszałam jej cichy płacz. Była w sa­lonie. Sie­działa sku­lona w kącie

z masą chus­teczek hi­gienicznych. Wyglądała, jak siedem nie­szczęść. Oczy za­puchnięte od płaczu, czer­wo­ny nos, roz­wichrzo­ne w każdą stronę włosy, spięte

by­le jak spinką. Na so­bie miała sta­ry swe­ter i jean­sy. Obok niej leżała paczka pa­pierosów i za­pełniona po­piel­niczka.

-Wyjdź - po­wie­działa cicho, za­palając ko­lej­ne­go pa­piero­sa. Dym uno­sił się nad nią niczym mgła. Mie­szał ze łza­mi i roz­paczą, jaką dos­trzegłam w jej oczach.

Wzięłam głębo­ki od­dech. Pat­rząc tak na nią, nie widziałam, co mam zro­bić.

Bałam się. Może nie ty­le jej, że mogłaby mi w przypływie ja­kiejś fu­rii zro­bić krzywdę, a tych emoc­ji, które tłumiła w so­bie. Ona jest ty­pem Zo­si Sa­mosi.

Nie odzy­wała się do ni­kogo, wierząc, że sa­ma pot­ra­fi upo­rać się z sy­tuacją, w ja­kiej się zna­lazła. Cza­sami zaz­drościłam jej tej sa­modziel­ności. Wiary we włas­ne siły.

­sta­nia. Co z te­go, że on pra­cuje?