Książki które kochamy May 2014 | Page 27

To tylko garaż, kupa drewna i narzędzi. Nie wiem, co w tym takiego fascynującego, ale nie dyskutuję, ponieważ kiedy ona przygląda się wszystkiemu dokoła, ja mogę przyglądać się jej. Znów nie ma makijażu, włosy ściągnęła do tyłu, więc widać jej twarz. Nawet na obiedzie u Drew wystąpiła w pełnym rynsztunku: czarna kredka, ciemnoczerwone usta, cały zestaw. Wygląda to okropnie, szczególnie, kiedy się wie, co jest pod spodem.

Nie jest aż tak spocona i zdyszana jak wtedy, ale z pewnością biegała. Ciekawe, czy biega co wieczór. Jej nogi to same mięśnie, ramiona podobnie. Zupełnie nie pasują do twarzy, która przypomina te porcelanowe lalki, nadal leżące na półkach w pokoju mojej siostry. Dziecinna. Gładka, twarda, nieskazitelna i wrażliwa.

Przechadza się dokoła, przesuwa ręką wzdłuż blatów, zatrzymuje się koło imadła, przyczepionego na brzegu jednego ze stołów. Obraca je kilka razy, patrzy, jak imadło się zamyka, a potem wsuwa dłoń do środka, nie przestaje zaciskać. Nie jestem w stanie się poruszyć, zastanawiam się, co ona wyprawia, a ona nie przestaje, imadło zwiera się coraz mocniej dokoła jej dłoni i nie wiem, jak długo jeszcze mogę nie reagować, kiedy mam zerwać

się z miejsca i zapytać, czy całkiem jej odwaliło. Powoli dociera do mnie, że właśnie patrzę, jak laska miażdży własną rękę – a może nie, chyba jeszcze sama nie zdecydowała. Zatrzymuje się w ostatniej chwili, rozkręca imadło, tylko trochę, tak by wyjąć rękę, a potem wraca do oględzin garażu.

Odwracam wzrok i zaczynam przeszukiwać te same szuflady, które przeszukałem już dwa razy. Przesuwam się sukcesywnie wzdłuż blatu, biegnącego dokoła garażu. Zbudowaliśmy go razem, tata i ja, wiele lat temu. Mark Bennett twierdził, że powierzchni do pracy nigdy dosyć. Zbudowaliśmy, więc tyle, ile tylko dało się zmieścić. Może po prostu potrzebowaliśmy jakiegoś zajęcia.

Stoję plecami do niej, ale słyszę, jak się porusza, kiedy się odwracam, siedzi na blacie po przeciwnej stronie. Usiadła sobie, rozgościła się. Okej. Tylko, że trochę świruję, kiedy ona tak na mnie patrzy. Bo to właśnie robi w tej chwili. Obserwuje mnie i nawet nie próbuje tego ukryć. Chciałbym wrzasnąć, kazać jej się wynosić, a jednocześnie chcę, żeby została. Kretyn.