PROZA
że którejś nocy odnajdzie ten jeden,
wyjątkowy skarb – i wtedy wszystko
się zmieni.
łowego okna, w którym odbijają się
promienie słońca zupełnie innego niż
nasze, wygląda księżniczka. I choć za
miast rogów ma niewielkie, zgrabne
uszka, zamiast pazurów smukłe łapki,
Terencjusz we śnie zrzuca maskę. Bla a zamiast łusek miękką sierść – jest
doróżowe skrzydła wznoszą się ku najpiękniejszym z sennych zjawisk.
promieniom słońca, zupełnie innego
niż nasze, i na tle nieba zdają się być
jak one, błękitne i szare, niemal sre Wespazjan co wieczór układa córkę
brzyste, i Andrea rozwija prędkość, do snu na stosie pluszowych owie
i m
knie przed siebie, aż traci dech, do czek i szepcze jej do ucha sny, które
póki i pod skrzydłami, i nad nimi, i ze śni na jawie. Wychodzi cicho, zosta
wszystkich stron nie otacza jej błękit, wia uchylone okno i odlatuje w ciepły
szary błękit nieba, zielony błękit wody mrok smoczego miasta, które oświetla
– i we wszystkich jego odcieniach wi tylko różowy blask księżyca i gasnące
dzi siebie.
stopniowo światła w oknach ponurych
wieżowców i luksusowych grot. Nie
każdy może w nocy zwinąć się na po
Anastazja co wieczór, gdy po pełnym duszkach i śnić, ale gdy tylko pierwsze
trudów dniu daje się wnieść skrzy promienie słońca, zupełnie innego niż
dłom na najwyższe piętro zaniedba nasze, padają na budzące się miasto,
nego wieżowca, zwija się w ciasny kłę Wespazjan wraca, łapie w szpony pió
bek na haftowanej poduszce i zapada ro i pisze, aż wszystko, czego inni nie
w s en. W śnie zamiast miejskiej dżun widzieli, zostanie utrwalone na papie
gli rośnie zielony las, a na jego skraju, rze, aż krople smoczych snów na jego
zamiast bloku, którego widok dawno granatowych skrzydłach wyschną, aż
już jej obrzydł, wznosi się diamento słoneczny dysk skieruje się na zachód.
wa wieża. Na jej szczycie, z kryszta
36