Kill The Fez! April 2017 | Page 36

PROZA że którejś nocy odnajdzie ten jeden, wyjątkowy skarb – i wtedy wszystko się  zmieni. łowego okna, w którym odbijają się promienie słońca zupełnie innego niż nasze, wygląda księżniczka. I choć za­ miast rogów ma niewielkie, zgrabne uszka, zamiast pazurów smukłe łapki, Terencjusz we śnie zrzuca maskę. Bla­ a zamiast łusek miękką sierść – jest doróżowe skrzydła wznoszą się ku najpiękniejszym z sennych zjawisk. promieniom słońca, zupełnie innego niż nasze, i na tle nieba zdają się być jak one, błękitne i szare, niemal sre­ Wespazjan co wieczór układa córkę brzyste, i Andrea rozwija prędkość, do snu na stosie pluszowych owie­ i m knie przed siebie, aż traci dech, do­ czek i szepcze jej do ucha sny, które póki i pod skrzydłami, i nad nimi, i ze śni na jawie. Wychodzi cicho, zosta­ wszystkich stron nie otacza jej błękit, wia uchylone okno i odlatuje w ciepły szary błękit nieba, zielony błękit wody mrok smoczego miasta, które oświetla – i we wszystkich jego odcieniach wi­ tylko różowy blask księżyca i gasnące dzi siebie. stopniowo światła w oknach ponurych wieżowców i luksusowych grot. Nie każdy może w nocy zwinąć się na po­ Anastazja co wieczór, gdy po pełnym duszkach i śnić, ale gdy tylko pierwsze trudów dniu daje się wnieść skrzy­ promienie słońca, zupełnie innego niż dłom na najwyższe piętro zaniedba­ nasze, padają na budzące się miasto, nego wieżowca, zwija się w ciasny kłę­ Wespazjan wraca, łapie w szpony pió­ bek na haftowanej poduszce i zapada ro i pisze, aż wszystko, czego inni nie w s   en. W śnie zamiast miejskiej dżun­ widzieli, zostanie utrwalone na papie­ gli rośnie zielony las, a na jego skraju, rze, aż krople smoczych snów na jego zamiast bloku, którego widok dawno granatowych skrzydłach wyschną, aż już jej obrzydł, wznosi się diamento­ słoneczny dysk skieruje się na zachód. wa wieża. Na jej szczycie, z kryszta­ 36