5 numer 2021 r. | Page 7

Julia Maćkowska klasa VIII b
„ Kartka z pamiętnika ”
Drogi pamiętniczku !
Dzień 24 września 1965 roku był pogodny , lecz wietrzny , tak samo , jak każdy inny tamtej jesieni . Prawdopodobnie dla większości ludzi nie różnił się niczym od innych dni . Dla mnie jednak i dla mojego przyjaciela była to ważna data . Właśnie wtedy mijało dziesięć lat , od kiedy się poznaliśmy . Z tej okazji postanowiliśmy wybrać się późnym popołudniem nad rzeczkę , która w czasie lata była dla nas świetnym kąpieliskiem . Arvin , ponieważ tak nazywa się mój przyjaciel , zaproponował , że zabierze mnie swoim samochodem , który dostał jako prezent na swoje osiemnaste urodziny . Warto dodać , że był o rok starszy ode mnie . Zazdrościłam mu z tego powodu .
Byłam pozytywnie zaskoczona , gdy podczas kilku przejażdżek był dla mnie bardzo delikatny i przesadnie miły oraz spokojny . Od zawsze zachowywał się agresywnie w stosunku do grona osób , z którym się obracałam . Arvin nie miał znajomych tak jak ja , z powodu swojej introwertycznej natury . Wiedziałam , że jego częsta nadopiekuńczość była spowodowana tym , jak ważna dla niego byłam . Traktował mnie jak swoją młodszą siostrę , co według mnie było bardzo urocze .
Poprawiłam swoją sukienkę w kwiatki , trzymając koszyk z jedzeniem za uchwyt i stojąc przed drzwiami małego domku , który zamieszkiwałam razem z moją rodziną . Gdy zobaczyłam znanego mi brązowego Chevroleta 3100 ‘ 54 , podbiegłam do niego i wskoczyłam do środka . Przywitałam się z chłopakiem i zapięłam pasy , posyłając mu szeroki uśmiech . Droga trochę nam się dłużyła , ponieważ warunki pogodowe znacznie się pogorszyły . Zaskoczyła nas nagła , lecz chwilowa mgła , przez którą zjechaliśmy na pobocze . Śmialiśmy się przez kilka minut , bo kamień spadł nam z serca , że nie było to nic poważniejszego . Wciąż mogliśmy spędzić połowę dnia w miejscu , które
7 uwielbialiśmy , pomimo delikatnego , jednak zimnego wiatru . Nuciliśmy pod nosem piosenkę „ Young Love ”, która pomimo swoich lat , nadal nas zachwycała i ponownie była popularna . Przy niej odkryliśmy swój talent do okropnego śpiewania , gdy mieliśmy po 9 oraz 10 lat . To było nasze ulubione , wspólne wspomnienie , do którego wracaliśmy za każdym razem , gdy owa melodia rozbrzmiewała z radia .
Na miejscu , tuż przy rzeczce , rozłożyliśmy koc , na którym na początku zagościł koszyk wiklinowy z wieczkiem . Po kilkunastu minutach rozmawiania wyjęliśmy z koszyka lemoniadę i kilka owoców . Poczęstowaliśmy się jedną z mandarynek , której zapach oboje kochaliśmy . W międzyczasie opowiadaliśmy sobie legendy , które wcześniej usłyszeliśmy od rodziców bądź krewnych . Było nam bardzo miło pomimo wiejącego delikatnego wiatru , który otulał moje nagie ramiona . Arvin pouczał mnie , iż nie powinnam była ubierać tak bardzo odkrytej sukienki . Przyznałam mu rację , jednak nie żałowałam swojego ubioru , ponieważ to jemu było zbyt gorąco w dżinsowej kurtce , którą zawsze nosił , oraz w granatowej czapce z daszkiem . Unikałam jego gromiącego mnie wzroku , podziwiając ptaki , które wykonywały swoją codzienną serenadę . Wsłuchałam się w nią , oddychając wolno i pozwalając oddać się relaksowi . Minęło kilka chwil , zanim i Arvin przypomniał sobie czasy dzieciństwa , gdy razem spaliśmy na trawie . Wpadł na ten sam pomysł co ja i zaśmiał się pod nosem .
Nawet przeziębienie nie powstrzymywało nas od położenia się na zimnej trawie . Dużo łączyło mnie z Arvinem i zachowywaliśmy się prawie jak rodzeństwo .
Po wspólnym odpoczynku trochę nas uśpiło , więc ucięliśmy sobie drzemkę pośrodku wielkiej polany . Przyjaciel szybko mnie rozbudził , rozplątując moje warkocze , które specjalnie o poranku zaplatałam na tę okazję . Śmiałam się , rzucając w niego trawą . Arvin kończył jedzenie niektórych owoców , aby nie zmarnować darów natury , jak mawiały nasze mamy .
Gdy skończyliśmy piknik , zdecydowaliśmy się na krótki spacer wzdłuż brzegu rzeki , uprzednio zbierając wszystko do wiklinowego koszyka .